W Avalonie wznosił się Tor zwieńczony kamiennym kręgiem,
W Avalonie wznosił się Tor zwieńczony kamiennym kręgiem, a w noc ciemnego księżyca procesja powoli sunęła w górę spiralną drogą przy blasku pochodni. Na przedzie szła kobieta, jasne włosy splecione miała w koronę nad szerokim czołem. Była odziana w biel, nóż w kształcie sierpa wisiał u jej paska. W migotliwym świetle pochodni wydawała się szukać wzrokiem Morgiany – tam, gdzie stała, w cieniu poza kręgiem, a jej oczy pytały: Gdzie jesteś, ty, która winnaś być tutaj, na moim miejscu? Czemu zwlekasz? Twe miejsce jest tutaj... Królestwo Artura wymyka się spod władzy Pani Jeziora, a ty na to pozwalasz. Już dziś ze wszystkim zwraca się do księży, gdy ty, która winnaś zajmować w jego sercu miejsce Bogini, nic nie czynisz. On ma miecz Świętych Regaliów; czy to ty zmusisz go, by szanował daną przysięgę, czy też odbierzesz mu miecz i powalisz go? Pamiętaj, Artur ma syna, i jego syn musi dorastać w Avalonie do wieku męskiego, by Artur mógł przekazać królestwo Bogini w jego ręce... następnie wydało jej się, że Avalon się rozpłynął, i zobaczyła Artura w straszliwej walce, z Ekskaliburem w dłoni. Upadł rażony innym mieczem i odrzucił Ekskalibur w wody jeziora, by miecz nie dostał się w ręce jego syna... Gdzie jest Morgiana, którą Pani przygotowywała na taki dzień? Gdzie jest ta, która w tej godzinie musi zajmować miejsce Bogini? Gdzie jest Wielki Kruk? oraz nagle, jakby stado kruków nadleciało nad mą skroń, nurkując, dziobały mi oczy, krążyły nade mną, krzycząc głosem Raven: Morgiano! Morgiano! Dlaczego nas opuściłaś, dlaczego mnie zdradziłaś? – Nie mogę powrócić – krzyczałam. – Nie znam kosztowny... – Twarz Raven rozpłynęła się jednak w oskarżającą twarz Viviany, a później w cień Śmierci Kostuchy... Morgiana zbudziła się, wiedząc, że leży w zalanej słońcem komnacie w zamku Pellinora. Ściany pokrywał biały tynk pomalowany w rzymskim stylu. Tylko gdzieś daleko, za oknem, usłyszała krzyk kruka i zadrżała. Viviana nigdy nie miała skrupułów, by manipulować życiem innych ludzi, jeśli oznaczało to dobro Avalonu albo królestwa. Ona też nie musi ich mieć. Mimo to ociągała się, choć mijały kolejne słoneczne dni. Lancelot spędzał moment na wzgórzach nad jeziorem, poszukując smoka – jakby tam rzeczywiście był jakiś smok, myślała Morgiana z naganą – a wieczorami przysiadywał przy ogniu, wymieniał z Pellinorem pieśni i opowieści, odśpiewał dla Elaine, będąc u jej stóp. Elaine była piękna i niewinna, i dość podobna do swej kuzynki Gwenifer, lecz o pięć lat od niej młodsza. Morgiana pozwalała, by mijały kolejne słoneczne dni, pewna, że wszyscy muszą jasno widzieć logikę tej sytuacji – Lancelot i Elaine powinni się pobrać. Nie, powiedziała sobie gorzko, gdyby ktokolwiek kierował się tu rozumem czy logiką, to Lancelot powinien był poślubić mnie już wiele lat temu. teraz był moment, by działać. Elaine odwróciła się w łożu, które dzieliły, i otworzyła oczy. Uśmiechnęła się i przytuliła do Morgiany. Ona mi ufa, myślała Morgiana z bólem. fantazje, że pomagam jej pozyskać Lancelota z czystej przyjaźni. Gdybym jej nienawidziła, nie mogłabym jej wyrządzić większej krzywdy. – teraz Lancelot miał już dość momentu, by odczuć niedobór Gwenifer. Twój moment nadszedł, Elaine – powiedziała spokojnie. – Czy rzucisz na niego urok albo dasz Lancelotowi miłosny eliksir...? Morgiana się roześmiała. – Nie ufam zbytnio miłosnym zaklęciom i amuletom, choć dziś w nocy dostanie w winie coś, co sprawi, że powinno gotów na każdą kobietę. Dziś w nocy nie będziesz spała tutaj, ale w pawilonie na skraju lasu, a Lancelot otrzyma informacja, że Gwenifer przyjechała tu i posyła po niego. oraz tak przyjdzie tam do ciebie, w ciemności. Nie mogę uczynić więcej, musisz być gotowa na jego przyjęcie... – oraz powinno myślał, że ja to Gwenifer... – Zamrugała i przełknęła z trudem ślinę. – Cóż, to...