kościele, jak jakaś prostaczka ze wsi, ale spod kaptura sw
kościele, jak jakaś prostaczka ze wsi, ale spod kaptura swego płaszcza zerkała ukradkiem na facetów otaczających króla: w jednym rozpoznała, jak jej się wydawało, Uriensa z Walii. Był tam też bogato ubrany mężczyzna, smukły i przystojny, z ciemnymi włosami równo przyciętymi po rzymsku na poziomie brody. Zastanawiała się, czy to nie był Uther, przyjaciel Ambrozjusza i możliwe że jego następca. przez całą długą mszę stał opiekuńczo u boku Ambrozjusza, a kiedy stary król się potknął, ten smukły, ciemnowłosy mężczyzna podtrzymał go. Patrzył z uwagą na księdza, ale Igriana nauczona czytać ludzkie uważa z wyrazu twarzy wiedziała, że on wcale nie słucha ani księdza, ani mszy, a jego uważa krążą gdzie indziej, wokół jego własnych spraw. Raz tylko podniósł skroń i spojrzał prosto na Gorloisa, spotkał też wzrok Igriany. Jego oczy były ciemne, skryte pod grubymi, czarnymi brwiami, a Igriana poczuła, że przeszywa ją dreszcz obrzydzenia. Jeśli to bywa Uther, postanowiła, nie chce posiadać z nim nic wspólnego. Życie u jego boku to nadto wielka cena za koronę. Uther musiał być starszy niż wyglądał, ponieważ na oko nie miał więcej lat niż 20 i pięć. W 50 proc. mszy przy drzwiach zrobiło się lekkie zamieszanie i do środka wszedł wysoki mężczyzna o wojskowym wyglądzie, szeroki w ramionach, lecz kościsty, ubrany w grubą wełnianą pelerynę, jakie noszą ludzie Północy. Za nim weszła grupa 4 czy pięciu żołnierzy. Ksiądz mówił dalej nie przerywając, ale diakon stojący obok niego uniósł skroń znad swej Biblii i rzucił gniewne spojrzenie. Wysoki mężczyzna odkrył skroń, odsłaniając jasne włosy, już lekko przerzedzone i łysiejące na czubku. Przepychał się wśród stojących wiernych. Ksiądz powiedział: Módlmy się, i klękając, Igriana dostrzegła, że ten wysoki, jasnowłosy człowiek i jego żołnierze okazują się bardzo około nich. Żołnierze uklękli obok ludzi Gorloisa, a ten jasnowłosy ukląkł obok niej. Kiedy klękał, rzucił dokoła jedno szybkie spojrzenie, by upewnić się, że jego ludzie mają miejsce. później pobożnie pochylił skroń i słuchał modlitw. Nie podniósł głowy ani razu poprzez całe długie nabożeństwo. Nawet gdy wierni zaczęli podchodzić do ołtarza po własny poświęcony chleb i wino, on nie poszedł. Gorlois dotknął ramienia Igriany i posłusznie poszła u jego boku. Chrześcijanie utrzymywali, że żona winna wyznawać wiarę swego męża, więc ten ich Bóg mógłby winić Gorloisa, gdyby to ona poszła do komunii źle przygotowana. ojciec Columba długo spierał się z nią o to, jak należy właściwie się modlić i przygotowywać, aż Igriana zadecydowała, że po prostu przenigdy nie okaże się do tego dostatecznie dobrze przygotowana. Ale gdyby nie podeszła do komunii, Gorlois byłby na nią zły, a poza tym nie mogła zakłócić dziś ciszy w kościele, sprzeczając się z nim, nawet szeptem. Wracając na swoje miejsce z nieprzyjemnym smakiem jałowego chleba i wina w ustach, które musiała przyjąć na głodny żołądek, zobaczyła, że ten wysoki mężczyzna podnosi skroń. Gorlois uprzejmie skinął mu i poszedł dalej. Mężczyzna spojrzał na Igrianę i wydało jej się poprzez chwilę, że on śmieje się zarówno z niej, a także z Gorloisa. Poczuła, że też się uśmiecha. później na widok karcącego spojrzenia Gorloisa poszła za nim i posłusznie uklękła u jego boku. Ale dostrzegła, że jasnowłosy mężczyzna jej się przygląda. Z jego ubraniu ludzi Północy wnioskowała, że to mógł być Lot z Orkney, ten, którego Gorlois nazwał młodym i ambitnym. Niektórzy mieszkańcy Północy byli też jasnowłosi, jak Saksonowie. Rozpoczął się końcowy psalm. Słuchała słów, nie zwracając jednak na nie zbytniej uwagi. Pan zesłał pokutę na własny lud, Zgodnie ze swym odwiecznym prawem... Imię jego święte i przerażające; lęk przed Panem to początek mądrości.